Jeśli strajk, to jedynie włoski.

3 października 2019

2.10.2019 Nowości str. 5 Nowości Dziennik Toruński,
autor: Justyna Wojciechowska-Narloch

Protest w oświacie

Znamy wyniki związkowego sondażu wśród toruńskich nauczycieli: sytuacja w szkołach bardzo ich męczy.

Jeśli strajk, to jedynie włoski

Prawie połowa nauczycieli, którzy wzięli udział w ankiecie ZNP w Toruniu, chce dalej protestować. Nie będzie to jednak strajk taki jak w kwietniu.

Dziś centrala Związku Nauczycielstwa Polskiego ma ogłosić swoją decyzję w sprawie ewentualnego strajku. Do Warszawy dotarły już raporty z sondażu prowadzonego przez cały wrzesień w szkołach w kraju.

ZNP pytało środowisko oświatowe o to, co nauczyciele sądzą o polityce, jakości, działalności edukacyjnej w naszym kraju. Jaka jest ich ocena tego systemu. Kolejne pytanie to: co nauczyciele chcieliby w pierwszej kolejności naprawić. Trzecie dotyczyło form protestu.

W Toruniu byli na „tak”

Sławomir Broniarz, szef ZNP zdradził wczoraj, że większość uczestników sondażu opowiedziało się za strajkiem włoskim. Zapowiedział także, że związek wiążącą decyzję podejmie we wtorek, a ogłosi ją publicznie w środę.

Na zadane przez ZNP pytania odpowiadali także członkowie związku i inni pracownicy oświaty w Toruniu. Prawie 60 procent z nich jako najważniejszy postulat wymieniło konieczność zwiększenia wydatków na edukację. Na drugim miejscu znalazło się podniesienie wynagrodzeń nauczycieli, a na trzecim ograniczenie szkolnej zmory, czyli biurokracji.

43 proc. badanych odpowiedziało w Toruniu, że protest powinien być kontynuowany. 27 proc. uznało, że nie ma takiej potrzeby. Około 30 proc. uczestników ankiety nie miało w tej kwestii sprecyzowanego zdania. W pytaniu o ewentualne formy protestu zdecydowana większość, bo aż 48 proc. nauczycieli opowiedziała się za strajkiem włoskim.

– Ogólnie mówiąc chodzi o to, że nauczyciele nie będą wykonywać pozastatutowych zadań w swoich placówkach – informuje Marta Humienna, szefowa ZNP w Toruniu i od razu zaznacza, że protest na pewno nie odbije się na dzieciach.

– Nauczyciele będą nadal bardzo sumiennie wypełniać swoje obowiązki. Nasza walka o lepszą jakość polskiej szkoły i wyższe pensje na pewno nie odbije się negatywnie na uczniach – mówi Marta Humienna.

Dopiero po wyborach

Sławomir Broniarz zdecydowanie wykluczył, by jakakolwiek forma protestu mogłaby być podjęta przed 13 października. Jeśli nauczyciele wrócą do swoich żądań, to na pewno stanie się to dopiero po wyborach.

A na czym konkretnie mógłby polegać strajk włoski?

– To chociażby praca z dziennikiem elektronicznym, który bardzo często wypełniamy w domu, w swoim prywatnym czasie, wieczorami. Wtedy odpisujemy na e-maile rodziców, rozsyłamy różne informacje, bo w ciągu dnia nie ma na to czasu. Strajkując po włosku ograniczymy się do kodeksowych 40 godzin pracy i nie będziemy kraść czasu rodzinie – tłumaczą toruńscy nauczyciele.

Pomysłów zresztą jest więcej. Pedagodzy postulują m.in. by nie korzystać z prywatnych komórek w sprawach służbowych czy sprzętu elektronicznego w domu typu drukarki, laptopy czy skanery.

Same straty

Trudno się dziwić, że nauczyciele nie chcą strajku w tak radykalnej formie jak ten kwietniowy. Przeważają tu względy ekonomiczne, bo strajkujący stracili naprawdę spore pieniądze. Wiele nauczycielskich rodzin miało problem, by związać koniec z końcem. Straty były zresztą nie tylko materialne, ale i moralne – równie bolesne.

Warto dodać, że władze Torunia po konsultacji ze związkami zawodowymi zgodziły się rozłożyć na raty potrącenia za strajk. Jego uczestnicy spłacali te kwoty przez cztery miesiące, aż do końca sierpnia. Przez ten czas nie dostawali pełnych wynagrodzeń.

Nauczyciele to odpowiedzialna grupa zawodowa. Mimo trwających strajków, w kwietniu egzaminy się odbyły.